- Wybij szybę - szepnęła z wysiłkiem Zuzanna i kopnęła bosą nogą
drzwi. - Musimy ją wybić! Matthew rozejrzał się za jakimś narzędziem, ale miał kłopoty z oddychaniem, płuca mu pękały, żar stawał się nie do zniesienia. Niczego już nie widział, nie był w stanie nic zrobić... Z ogrodu dobiegały głosy, pies szczekał jak oszalały, wreszcie o poręcz brzęknęła drabina. - Flic, nadchodzą! Musisz otworzyć albo wszystko się wyda! - Imogen ciągnęła ją za ręce. - Flic, już za późno! To jest złe! - Ale to ty wznieciłaś pożar. - Bo chciałam umrzeć. - Nie byłaś w domu sama, musiałaś zdawać sobie sprawę. - Flic wiedziała, że dłużej już nie wytrzyma. - Dostałam szału - szlochała Imogen. - Miałam dość, nie widziałam wyjścia... Myślałam, że alarm... byłam pewna, że się wydostaniecie beze mnie... Flic, proszę, wypuść ich! Jedna z szyb eksplodowała. W powietrze wyleciały tysiące szklanych igiełek i drzwi stanęły otworem. Imogen wydała przeraźliwy krzyk, kiedy Flic upadła na kolana, a Matthew z Zuzanną wyszli chwiejnym krokiem na balkon, łapiąc gwałtownie powietrze. - Wszyscy żywi? - rozległ się głos strażaka. Usłyszeli kroki na drabinie, poręcz balkonu zadrgała. Matthew patrzył na Flic, na jej popalone ręce i strużki krwi na twarzy, na kawałeczki szkła, które niczym diamenty błyszczały we włosach. Słyszał głos strażaka na drabinie i odpowiedź Zuzanny, ale porażony widokiem włosów Flic, nie rozumiał ani jednego słowa. Nagle Imogen przepchnęła się między nimi do stojącego w płomieniach pokoju. - Nie!!! - Flic wciąż klęczała. - Imo, nie! Matthew odbierał to jak sen, jak surrealistyczny obraz. Sofa zniknęła, ogień huczał coraz bardziej, bujany fotel Karo się palił, podobnie jak 351 komódka z przyborami do szycia, a po środku tego wszystkiego stała Imogen w koronie sterczących czarnych kosmyków na tle jaskrawych płomieni. - Imo, nie! - Tym razem był to głos Zuzanny. - Nie, mój Boże, nie! - Nie w ten sposób! - krzyknęła Flic. - Tak właśnie chcę! - odpowiedziała jej siostra. Matthew usłyszał to, zarejestrował, zrozumiał, że dziewczyna chce umrzeć. I że nie wolno mu do tego dopuścić. - O, nie! - powiedział. - Nie ma mowy. Nawet to sprawiało w pewnym stopniu wrażenie snu - było zbyt nierealne, by mogło dziać się naprawdę. Wciągnął wielki haust powietrza i rzucił się z powrotem w piekło, prosto na Imogen, niczym obrońca w drużynie futbolowej, którym nigdy nie udało mu się zostać w szkole ani później... Zwalił ją z nóg, a kruchość drobnego ciała pod jego ciężarem tak go zaskoczyła, że sen się urwał, a on wrócił na ziemię. Chociaż Imo zawsze wydawała się najmasywniesza z całej trójki, przez parę sekund myślał, że przestała oddychać, że może ją zabił. I wtedy usłyszał jej krzyk. Długi, rozdzierający serce skowyt rozpaczy. Próbował się poruszyć, ale nie mógł złapać tchu ani wykrzesać z