nie było to samo. Małemu Jackowi obecność Malindy
też nie wystarczała. Potrzebny był mu tata. JEDNA DLA PIĘCIU 139 Malinda miała wrażenie, że to ona komplikuje sytuację. Jej obecność w domu Brannanow dawała Jackowi nieograniczoną ilość czasu na pracę. Ona zajmowała się chłopcami, a Jack mógł więcej podróżować, pracować dłużej i zawierać więcej kontraktów. Malinda zrozumiała, że musi odejść, choć wcale tego nie chciała. Łzy napłynęły jej do oczu, a serce mało nie pękło. Kochała małych Brannanow. Prawie tak bardzo jak ich ojca. Kochała ich na tyle, by zwrócić ich sobie nawzajem. Wytarła oczy i ruszyła w poszukiwaniu Jacka. Był w kuchni, nalewał kawę dla nich dwojga. - Patryk śpi? - zapytał wręczając jej kubek. - Był tak zmęczony, że zasnął, zanim jego głowa dotknęła poduszki. - Bliźniaki też. - Jack rozmieszał cukier i pociągnął łyk kawy. Z zadowoleniem rozparł się na krześle. - No, a jak tam występ? - Znakomicie. Mały Jack był cudowny. - Wiedziałem. Ten dzieciak to urodzony zwycięzca. Malinda przypomniała sobie rozczarowanie na twarzy chłopca, kiedy zobaczył puste krzesło. - Owszem. Był także bardzo zawiedziony, że nie może się podzielić swoim sukcesem z ojcem. Jack usiadł prosto i zacisnął ręce na kubku. - Spotkanie w Chicago się przedłużyło i musiałem lecieć późniejszym samolotem. Wiedziałem, że dasz sobie radę sama. Malinda straciła ostatnią odrobinę nadziei. Chciała, żeby powodem nieobecności Jacka było coś, na co nie miał wpływu. Opóźniony lot, awaria silnika w samochodzie. Cokolwiek, tylko nie świadoma decyzja, że można opuścić występ syna. 140 JEDNA DLA PIĘCIU Chcąc ukryć drżenie warg, Malinda mocno zacisnęła usta. - Teraz to i tak bez znaczenia. Już po występie. Dzwonił dziś malarz i obiecał, że do piątku wszystko będzie gotowe. Skończył już piętro i został mu tylko sufit w kuchni. Nagła zmiana tematu rozmowy zaskoczyła Jacka. Zaniepokoił go także chłodny ton Malindy. - Co mówisz? - Że wyprowadzam się w piątek. Pamiętasz, że taka była nasza umowa? - Owszem, ale myślałem... - Może za dużo myślałeś. Poczuł, jakby dostał w twarz. Zdrada i odrzucenie. To samo czuł, kiedy Laurel odeszła po raz ostatni. Jego serce zamieniło się w kamień. - Możliwe - rzucił wściekle i wyszedł z kuchni. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY