– Steve?
– Mhm. To zdaje się szczwany lis. – Coś ty! Facet ma rozmiękczony mózg. Potrafi mówić tylko o muzyce. – Nie sądzę. – Steve uniósł lekko głowę, a Kate natychmiast spojrzała w inną stronę. – Spójrz mu w oczy. To całe hippisowskie przebranie to pic na wodę. Facet jest naprawdę bystry. Blake potrząsnął głową. – Zejdź na ziemię, Kate. Po co ktoś miałby się przebierać za ofiarę narkotyków? To przecież zwykły ćpun. Kate bez przekonania pokiwała głową. Była pewna, że widziała już gdzieś Steve’a Byrda, i obiecała sobie, że będzie na niego uważać. Ostatni z nowych bywalców ,,Uncommon Bean’’ pojawił się dopiero późnym popołudniem. Gdyby nawet nie zauważyła jego koszulki z godłem Cleveland, to wystarczyło spojrzeć na Tess, żeby się domyślić, z kim ma do czynienia. Na jego widok dziewczyna pisnęła dziko: – To on! To on! – a potem gapiła się na niego z cielęcym podziwem. – Pan to pewnie Nick – powiedziała, wyciągając rękę. – Witam w ,,Uncommon Bean’’. Mężczyzna w ogóle nie zwrócił uwagi na Tess, uśmiechnął się za to do Kate, ukazując najbielsze zęby, jakie w życiu widziała. To uśmiech prawdziwego gwiazdora, pomyślała rozbrojona. Tess miała rację, Nick Winters jest naprawdę atrakcyjny. Mogła się założyć, że większość studentek w Cleveland wybierała filozofię jako zajęcia fakultatywne. Uścisnął jej dłoń. – Miło mi panią poznać. Pani pracownicy wszystko mi o pani opowiedzieli. – Naprawdę? – Uśmiechnęła się trochę zakłopotana. – Mam nadzieję, że nie było w tym nic złego. – Same dobre rzeczy. Hymn pochwalny na pani cześć – zapewnił ją i spojrzał na Emmę. – Słyszałem też o tym małym cudzie. Mogę? – Wyciągnął ręce. – Nie pamiętam, kiedy ostatni raz trzymałem dziecko. Kate wahała się tylko przez chwilę, a potem podała mu córkę. Uspokoiła się, kiedy okazało się, że Nick świetnie sobie radzi. Uniósł małą do góry i spojrzał na nią z podziwem. – Naprawdę śliczna. – Dziękuję. Też tak uważam. Mężczyzna zaczął mówić coś do Emmy, a ona śmiała się i piszczała, wyraźnie zadowolona. – Ma pan chyba spore doświadczenie z dziećmi, prawda? – Pięcioro młodszego rodzeństwa. – A czy ma pan własne dzieci? – Ja? Nie. Wystarczyło, że musiałem pomagać rodzicom. – Wskazał miejsce obok. – Może skończymy część oficjalną. Mów mi po prostu Nick. Usiądziesz? – A ja jestem Kate. – Szybko spojrzała w stronę kontuaru. Tess i Blake świetnie sobie radzili. – Z przyjemnością. Kate zajęła miejsce przy oknie. Nick posłodził kawę, huśtając Emmę na kolanie. – Opowiedz mi o sobie, Kate. Wzruszyła ramionami.