Ciągle jednak trzymał się w bezpiecznej odległości.
Dane postąpił krok naprzód. - Jesteś świrnięty - warknął. - Nikt z nas nie podrzucił ci tych ryb. A jeśli będziesz groził mnie albo Kelsey... Dane nie skończył, gdyż Latham wrzasnął: - Słyszycie!? Słyszycie, co powiedział! On mi grozi! Nie waż się zbliżać do mnie i do mojego domu. Wy wszyscy trzymajcie się ode mnie z daleka! Odwrócił się i uciekł. - Jezu - powiedział Larry. - Przecież nie będziemy jeść w tym smrodzie - jęknęła Cindy. - O co w tym wszystkim, na Boga, chodzi? - Zjemy w domu - zaproponował Dane. - Zanieście jedzenie do środka, a ja pozbieram te ryby. - Człowieku, one są obrzydliwe - zauważył Larry. - Idźcie do domu. Wezmę jakieś torby i je pozbieram, zanim wszystko w okolicy przesiąknie tym smrodem. 134 - On chyba zwariował - powiedziała Cindy, idąc za Dane'em. - Andy Latham nigdy nie wyglądał na zupełnie normalnego. A teraz naprawdę oszalał. Dane wszedł do domu. Kelsey zaczęła zbierać ze stołów plastikowe talerze i filiżanki. - Cindy, potrzymaj ten talerz, wrzucę na niego to, co już się upiekło - poprosił Larry. - Hej, jak myślicie, kto mu podrzucił te ryby? Dane wyszedł już z powrotem na zewnątrz. Trzymał dwa duże, plastikowe worki na śmieci i rolkę papierowego ręcznika. - Kto wie? - mruknął. - Każdy mógł to zrobić. Odszedł, za nim ruszył Nate. Cindy zakryła dłonią usta i nos. - Nie mogę tego znieść, idę do domu - obwieściła. - Nie możemy się rozgościć w jadalni - zauważył Larry. - Dane przekształcił ją w biuro. - Do kuchni - rzuciła Cindy i ruszyła pierwsza. Po kilku minutach wrócił Dane, a z nim Nate i Jorge Marti. - Jorge - przywitał go Larry, unosząc szklankę z piwem w geście pozdrowienia. - Miło cię widzieć, Larry - odparł Jorge, podchodząc, by uścisnąć mu rękę. - Udało ci się przyjechać - ucieszyła się Cindy, całując nowo przybyłego w policzek. - Aha, zdążyłem akurat na czas, żeby wziąć udział w sprzątaniu. - Skrzywił się. - Słyszałem, że stary Latham złożył tu wizytę i przyniósł trochę żarcia. Może myślał, że jest zaproszony, i uznał, że nie może wpaść z pustymi rękoma. Cześć, piękna 135 - rzucił na powitanie, podchodząc do Kelsey i całując